Nocne życie matki.
Moja doba jest stanowczo za krótka... :(
Przydałoby się, żeby liczyła co najmniej 36 godzin...
Ciągle brakuje mi na wszystko czasu.
Chciałabym móc nadążać ze sprzątaniem w domu, codziennie mieć czas na przygotowanie obiadu, ogarnięcie obowiązków zawodowych, oczywiście nie tracić ani chwili przeznaczonej dla Hani, ale także mieć trochę czasu sam na sam z mężem no i jeszcze z tego wszystkiego wykroić jakąś chwilę tylko dla siebie... :)
Oj fajnie by było, ale to nieosiągalne. Staram się jak mogę ze wszystkim nadążyć. Mam taki charakter, że lubię być porządnie zorganizowana, wiedzieć, że ze wszystkim się wyrabiam, ze wszystkim nadążam..czasem się udaje, ale czasem zabieram się za coś po 3-4 dni lub w końcu wyręcza mnie mąż..
Odkąd Hania jest z Nami w domu, Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Nie narzekam z tego powodu, choć czasem jest nieco ciężko. Niedospanie, zmęczenie, zajmowanie się dzieckiem, obowiązki domowe dają naprawdę czasem mocno w kość. Są wieczory kiedy po położeniu małej do łóżeczka, wiem, że mam masę różnych rzeczy do roboty ale siadam i po prostu nie mam siły się ruszyć. Raz na jakiś czas dopada takie kompletne zmęczenie, że żal mi tracić czas i położyć się wcześniej do łózka ale też z drugiej strony nie mam siły zrobić nic. Tracę tak czasami czas bezmyślnie gapiąc się w telewizor a potem mam to sobie za złe.
Powoli przyzwyczajam się do takiego stanu. W dzień zajmuje się Hanią. Wstajemy, przebieramy się, gaworzymy, jem śniadanie, ogarnę w locie co się da, zwykle zdążę zrobić jakiś obiad. To wszystko pomiędzy karmieniem i drzemaniem małej. Około 12/13 wychodzimy na spacer, szczególnie, że ostatnio pogoda idealna na takie eskapady. Po powrocie jemy już w trójkę obiad, potem na ogól Hania zaczyna być po całym dniu nieco marudna i popłakuje przez bolący brzuszek. Największe ukojenie przynosi jej przystawianie do piersi. Czasem to trwa ze dwie godziny. Zanim się obejrzymy wybija godzina 20. Szykujemy kąpiel, ubieramy, czytamy bajkę i o 21 mam czas dla siebie. Zaczyna się moje życie, chwile tylko dla mnie. Zazwyczaj nie wiem, za co wziąć się najpierw :)
Dopiero wtedy mam czas ogarnąć z grubsza nieporządek powstały w ciągu dnia, znajduję chwilę na choćby 15 minutową kąpiel (choć zdarzały się dłuższe, zwłaszcza kiedy mi się przysnęło), zrobienie prania czy zwykłego poczytania gazety lub przygotowania artykułu.
Jeszcze by się w pobliżu mojego domu przydał całodobowy supermarket, fryzjer i kosmetyczka.
Byłabym w siódmym niebie :)
Spać zazwyczaj idę około 12 w nocy. Po części sama sobie jestem winna, tego mojego zmęczenia i niedospania. I mimo, że przed ciążą miałam więcej beztroski i czasu na "wszystko", to za nic w świecie nie zamieniłabym obecnego życia na inne czy to wcześniejsze.
Czasem ledwo utrzymuje głowę w pozycji pionowej i mam problemy z logicznym myśleniem, ale jak tylko od samego rana widzę szeroki uśmiech na twarzy Hani czuję, że kocham to życie. Ten beztroski uśmiech wynagradza wszystko! Aż chce się żyć!
Takie chwile mnie napędzają, dają kopa i powodują, że idzie się jakoś przyzwyczaić do tego wszystkiego!!! :)