Być cyfrowym rodzicem to nie grzech!
Rodzi się dziecko. Chcesz dla niego wszystkiego co najlepsze. Dbasz o jego rozwój, próbujesz dostarczać zbilansowane posiłki, unikasz słodyczy i wszelkich mediów. Przynajmniej takie założenia masz na początku. Gdy dziecko zaczyna domagać się coraz większej uwagi, zaczyna szybko tracić zainteresowanie otaczającymi go zabawkami, a Ty coraz częściej nie masz nawet jak usiąść i zjeść śniadania, nie wspominając nawet o wypiciu ciepłej kawy....zaczynasz kombinować. Na początku jedynie 10 minut dziennie lecą bajki albo coś innego równie skutecznie przyciągającego uwagę. 10 minut zamienia się w kolejne 10, potem pół godziny i tak dalej i tak dalej. Potem dajesz dziecku do zabawy telefon czy tablet, bo nic innego go uspokoić nie chce. Nastepny w kolejce komputer, a czas ktory kiedyś spędzaliście razem w dwójkę czy trójkę odchodzi zupełnie w niepamięć. Teraz każdy żyje swoim życiem.
U mnie tak nie jest (bronię się jeszcze przed tym jak mogę :)), być może i u Ciebie tak nie jest, ale mimo wszystko, to znane dla większości polskich rodzin. Nie o to chodzi, że wszystkie media są "be"! Dla mnie jest różnica pomiędzy wartościowym przekazem przez 15 minut dziennie, a bezmyślnie włączonym telewizorem pokazującym totalne bzdury przez cały dzień. Obecnie mamy czasy, gdzie całkowicie bez mediów żyć ciężko, ale hej, bez przesady rób to z głową!
Dzięki uprzejmości wydawnictwa IUVI miałam możliwość przeczytania książki "Cyfrowi Rodzice". Choć tytuł bardzo wzbudzał we mnie ciekawość, to zabierałam się do niej przez kilkanaście dni. Nie wiem czemu, ale byłam przekonana o tym, że przeczytam głównie, że rodzice pozwalający dzieciom na oglądanie telewizji, korzystanie z telefonów itp, od razu dostaną mocnego prztyczka w nos i przeczytają o tym, jak bardzo są źli!
Już po przeczytaniu pierwszych kilku stron zmieniłam zdanie. Choć w książce zawarte są również słowa i terminy mniej zrozumiałe, to nie ma powodów do zmartwień, bo zostały one wyjaśnione całkiem prosto i przejrzyście. Autorka nie linczuje rodziców korzystających z dobrodziejstw współczesnych mediów, ale wyjaśnia dlaczego tak się dzieje. Nie linczuje rodziców i nie uświadamia ich, że są okropni, ale w fajny i przystępny sposób radzi, co można zrobić, poprawić lub zmienić. Obojętnie czy właśnie stałaś/eś się rodzicem, czy masz dziecko dwuletnie czy jedensato ta książka jest dla Ciebie i znajdziesz tam coś, co Cię zainteresuje bądź pomoże rozwiązać problem z jakim zmagasz się na codzień.
W wielkim skrócie to 225 stron inspirujących treści, podzielonych na rozdziały, których nie musisz czytać po kolei a jedynie wybrać to, co na daną chwilę Cię najbardziej interesuje połączone z poradami w pigułce i podsumowaniami badań, które dają naprawdę sporą dawkę wiedzy.
Już po przeczytaniu pierwszych kilku stron zmieniłam zdanie. Choć w książce zawarte są również słowa i terminy mniej zrozumiałe, to nie ma powodów do zmartwień, bo zostały one wyjaśnione całkiem prosto i przejrzyście. Autorka nie linczuje rodziców korzystających z dobrodziejstw współczesnych mediów, ale wyjaśnia dlaczego tak się dzieje. Nie linczuje rodziców i nie uświadamia ich, że są okropni, ale w fajny i przystępny sposób radzi, co można zrobić, poprawić lub zmienić. Obojętnie czy właśnie stałaś/eś się rodzicem, czy masz dziecko dwuletnie czy jedensato ta książka jest dla Ciebie i znajdziesz tam coś, co Cię zainteresuje bądź pomoże rozwiązać problem z jakim zmagasz się na codzień.
W wielkim skrócie to 225 stron inspirujących treści, podzielonych na rozdziały, których nie musisz czytać po kolei a jedynie wybrać to, co na daną chwilę Cię najbardziej interesuje połączone z poradami w pigułce i podsumowaniami badań, które dają naprawdę sporą dawkę wiedzy.
Polecam Ci tą książkę z całkowicie czystym sumieniem. Jestem pewna, że sama po nią sięgnę jeszcze nie jeden raz. A Ty cokowlwiek byś nie postanowił/a musisz mieć świadomość, że niesie to za sobą jakieś plusy i minusy. Żyjesz w czasach, gdzie to jest chyba niemożliwe, by wychować dziecko bez regularnego używania przynajmniej jednego z popularnych nośników informacji. Musisz więc mieć przynajmniej świadomosć, że warto pozostawić dziecku pewną swobodę, ale jednocześnie nie możesz stracić czujności. Poświęć też nieco czasu i zastanów się co będzie najodpowiedniejsze i dla Ciebie i dla Twojego dziecka.
Bycie cyfrowym rodzicem to nie grzech, bez znaczenia czy tego chcesz czy nie, po prostu nim jesteś. Świat gna do przodu, technologia też, z roku na rok masz coraz większe możlwiości i to tylko od Ciebie zależy czy je wykorzystasz czy zmarnujesz. Nie zapominaj też, że dziecko jest Twoją wierną kopią, więc jeśli za chwilę zwrócisz uwagę, że spędza ono zbyt dużo czasu przed telewizorem czy w telefonie, najpierw spojrzyj krytycznym okiem na siebie.
Jesteś pewna/pewien, że nie uczy się tego od Ciebie? :)