Po cholerę Ci dziecko na wakacjach?!


Planowanie wyjazdu
Zaplanowałam wakacyjny wyjazd z rodziną. Znalazłam super miejsce, zarezerwowałam odpowiedni termin. Ufff...pierwszy najważniejszy krok był za mną. Można było odliczać dni do wyjazdu. Gdy nastał "ten" dzień, spakowani po brzegi ruszyliśmy nad polskie morze. Świadomi, że pogoda nad morzem to istna loteria. Świadomi także tego, że Hania może zachowywać się różnie. Na nic może się zdać plan dnia przestrzegany na codzień w domu, czas trwania drzemki czy też pory i ilość jedzenia. Wielka szkoda, że większość rodziców mijanych przeze mnie na ulicach nie miała takiej świadomości :(

Wakacje z dzieckiem
Na pierwszy rzut oka widać, że w tym roku postanowiło na wakacje wyjechać więcej rodzin niż zwykle. Krążą plotki, że to za sprawą 500+, nie wiem czy tak, nie dbam o to. Ja uważam, że to świetnie móc wyjechać z własnymi rodzicami na wakacje, a czy to za sprawą wyższej pensji, dodatków socjalnych czy kosztem odkładania pieniędzy przez cały rok - nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Sama mam możliwość wyjeżdżania na wakacje co roku, i pierwszy raz w oczy i uszy raziły mnie okropne słowa obcych ludzi kierowane do swoich dzieci. Tak, jestem wrażliwa i krzywda ludzka mocno mnie dotyka, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. A taka złość, irytacja i przykre słowa jakich się nasłuchałam przez tydzień doprawdy sięgały zenitu. 






Matki drące się na pół ulicy, bo dziecko ma czelność marudzić i płakać.
Rodzice, którzy o mały włos nie powybijali dziecku zębów, bo nie chciał zjeść zupy.
Wieczne "Zaraz przyjdzie Pan/Pani i zabierze Ciebie, bo się mnie wcale nie słuchasz" - na to mam wyjątkową alergię.
Tatusiowie czy Mamy pijące jedno czy drugie piwo i raz po raz przeganiające dzieci jak uporczywe muchy. Powtarzający co chwile, dla Was atrakcją jest plaża, woda i codziennie obiad w knajpie, na głupstwa kasy nie ma. I po paru minutach słychać kolejne otwierane piwo...
Upał, żar z nieba się leje idzie mamusia jedna z drugą z gondolami. W środku na oko półroczne maluszki, może mniejsze. Ubrane po szyje, zakryte kocykiem, coś tam na głowie i do tego szczelnie zasłonięte pieluchami tetrowymi. A dwie gwiazdy na szpilkach, jakby mogły to by się całkiem rozebrały, nic by to prawie nie zmieniło i narzekają, że te wyjazdy z dziećmi to tragedia, ciągle tylko płaczą, drą czerwone ryje. Sorry, ale za każdym razem, a zwłaszcza tym ostatnim miałam ochotę podejść i w łeb dać jednej i drugiej i założyć szczelnie grubą tetrową pieluchę na ryje. A to tylko ułamek zasłyszanych i podejrzanych historii. Ludzie co się z Wami dzieje??? Czy ja no to wcześniej nie zwracałam uwagi, czy zachowanie rodziców dopiero od niedawna zaczyna przybierać tak okropne formy, na taka skalę?

Dziecko to też człowiek
Uwielbiam wyjeżdżać ze swoją rodziną. Zaczęliśmy, gdy Hania miała 3 miesiące. Do tej pory nic się nie zmieniło. Za każdym razem przeraża mnie pakowanie, bo ilość rzeczy "na wszelki wypadek" stale nie ma końca :) Za każdym razem biorę tez poprawkę na to, że Hania może nie zachowywać się dokładnie tak, jak ja sobie tego będę życzyła.
W te wakacje faktycznie drzemki się poprzesuwały totalnie, funkcjonowanie bez smoczka poszło w las, a jej nocne spanie o dziwo! przedłużyło się do godziny 9/10. Z jedzeniem nie miała żadnego problemu, zupy zjadała z apetytem, w międzyczasie domagała się owoców, chrupek czy serków. Zdarzyło się, że cały dzień nie miała apetytu i ani myślałam zmuszać ją do jedzenia. Nie ucierpiała na tym ani trochę. Gdy ja się zajmowałam nią na spacerach, podczas posiłków czy układając do snu, tatuś przejmował pieczę na plaży. Ja mogłam wtedy odpoczywać, Hanka była przeszczęśliwa mając tatusia obok siebie, chlapiąc się w wodzie czy budując babki z piasku. Każdego dnia, gdy wracaliśmy z plaży tuż przed pokojem zasypiała, totalnie wymęczona zabawą i ładowała baterie około 3 godzin. My w tym czasie mogliśmy zwiedzać, spacerować, jeść czy też odpoczywać. Padała z powrotem około godziny 22. Tak bywała marudna, tak zmienialiśmy czasem plany z tego powodu. Potrafiła płakać ot tak i trudno ją było uspokić. Jednak ani razu nie byłam na nią z tego powodu zła. Nie przyszło mi do głowy na nią krzyczeć czy wściekać się. Wiesz dlaczego? Bo to dziecko. I to dziecko tak samo jak dorosły, ma prawo do tego by mieć gorszy dzień, do tego by nie mieć apetytu lub do tego, że mu się najzwyczajniej w świecie coś nie podoba. A Ty, jako rodzic musisz to uszanować. Uwierz, Twoje dziecko nie jest tak wyrafinowane i złośliwe i nie robi tego specjalnie. Zgodzę się także z opinią, że są dzieci "łatwe - spokojniejsze" i "trudne - nieco wymagające", ale uważam, że na każde dziecko jest jakiś sposób i metoda. Do każdego dziecka da się dotrzeć i nauczyć je pewnych zachowań. Od rodzica zależy jak długa ta nauka będzie trwała i czy przyniesie oczekiwane rezultaty.

A jak jest u Ciebie? Wyjeżdżasz z całą rodziną na wakacje i wycieczki i przynosi Ci to radość czy jest wręcz odwrotnie?

 
Copyright © Pewnamama , Blogger