Jakie czasy taka perfekcyjność
Czym jest dla Ciebie perfekcyjność? Czy ona w ogóle istnieje? Czy perfekcyjną jest ta mama, którą stać na sprzątaczkę, nianię do dziecka i zabiegi do kosmetyczki? A może to ta, która musi się nieźle nagłowić nad organizacją dnia? Codziennie poświęca czas dziecku, trudzi się by każdy dzień był atrakcyjny i niósł jakieś nowości. A od święta znajdzie czas na pójście do fryzjera i pomalowanie paznokci?
Perfekcyjność w pospolitym wydaniu
Nie będę tu skromna i z podniesioną głową powiem Ci, że Ja uważam się za perfekcyjną mamę. Mało tego, Tobie też to powiem: Uważam, że jesteś perfekcyjna. Jeśli kochasz swoje dziecko, jesteś z nim w tych dobrych i gorszych chwilach, pomimo trudności pokazujesz mu tą piękniejszą stronę rzeczywistości, czuwasz nad nad całą organizacją dnia - to jesteś wspaniałą i perfekcyjną mamą.
Dla mnie perfekcyjność to nie są wypucowane kąty w mieszkaniu. Biorąc pod uwagę, że przez ostatnie trzy tygodnie pozornie upychałam wszystko gdzie się da, a podłogę jedynie zamiatałam i to w takim tempie, że aż się kurzyło :) - to raczej do perfekcyjności byłoby mi daleko! Perfekcyjność nie wiąże się dla mnie również z wygładzoną buźką prosto od kosmetyczki i każdym włosem ułożonym w idealną stronę przez ręce doświadczonego fryzjera. Mało tego, ja często podnoszę głos, denerwuję się błahostkami, jestem niecierpliwa niczym małe pięcioletnie dziecko, a niejedna włoska rodzina nie powstydziłaby się moich kłótni - tylko szkoda mi talerzy tłuc, bo dopiero niedawno kupiłam sobie piękną zastawę :) Jakim więc prawem uważam się za perfekcyjną?
Jestem tak samo perfekcyjna jak ty
Wstaję codziennie z samego rana - tak to już wyczyn!, zwłaszcza, że zazwyczaj po zaledwie kilku godzinach snu. Mam czas na codzienne buziaki i przytulaski. Mam czas, by wspólnie ze swoją półtoraroczną córką przygotować, a następnie zjeść śniadanie. Choć ciągle mam niedosyt chwil spędzanych razem z nią, to potrzebuję niekiedy kilku oddechów. Czasem głowię się nad jakąś atrakcyjną zabawą, która da mi choć pół godziny popracować spokojnie w ciągu dnia. Nie, nie czuję się przez to gorszą matką. Jestem tylko człowiekiem, który ma swoje nerwy, uczucia, potrzeby i jakieś granice. Zdarza się, że nie ugotuję obiadu. Zdarza się także, że miejsca w koszu na pranie szukać próżno, bo zawala już pół łazienki. I być może popukasz się tu w głowę i kiwając głową z politowaniem zapytasz - "I gdzie tu perfekcyjność?" Odpowiedź jest prosta! Potrafię każdego dnia znaleźć najdrobniejszą rzecz, by móc się prawdziwie cieszyć. Taki świat chcę też pokazać mojej córce. Potrafię być wsparciem dla mojego męża kiedykolwiek tego potrzebuje - z wyjątkiem tych chwil, kiedy wściekam się na jego lenistwo i zachowuję się jak najprawdziwsza zołza :) Słucham, wspieram, radzę, nie oceniam. Pomimo tego, że "siedzę w domu" mam czas, by od kilku lat prowadzić korepetycje. Mam czas by rozwijać to, co kocham najbardziej czyli szycie, a od święta fotografowanie. I wreszcie mam czas, by czynić to miejsce, jakim jest mój blog jeszcze lepszym. Realizować projekty, które okazują się spełnieniem moich marzeń! To wszystko, co robię nie sprawia mi trudności. A wszystko dlatego, że robię to co naprawdę kocham. Nie ważne, że czas by się poświęcać tym pasjom znajduję dopiero w późnym godzinach wieczornych i nocnych. Bywam przemęczona i notorycznie narzekam, że moja doba jest zbyt krótka. Jednak jestem szczęśliwa. I choć błahe to jak nie wiem co, ale podpisuję się rękoma i nogami pod tym, że "szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko i szczęśliwy tata". Bo to się sprawdza. Nie ilość zrealizowanych obowiązków w ciągu dnia świadczy o tym, jak perfekcyjna jesteś, ale to czy robisz to, co naprawdę kochasz. Czy znajdujesz czas na realizację własnych marzeń. Czy udaje Ci się pomiędzy wszystkimi ważnymi sprawami do załatwienia, pomiędzy byciem jak najlepszą żoną i mamą, znaleźć także chwilę tylko dla siebie.
Mogłabym po tym wszystkim napisać, jak bardzo nieperfekcyjna jestem i że w pełni to akceptuję. To także byłaby prawda. Ale dlaczego my Polki mamy w naturze stawiać się ciągle w negatywnym świetle. To od razu działa tak demotywująco. Ogłaszać, "jestem nieperfekcyjna", "jestem mamą gorszego sortu", "jestem wyrodną matką" i jestem z tego dumna, i jest mi z tym dobrze? Ja tam wolę patrzeć na siebie przez przez różowe okulary, widzieć niedoskonałości i dążyć do ich poprawy, ale przede wszystkim akceptować to kim i jaka jestem. Widzieć świat w tych jasnych i pozytywnych barwach. Doceniać się, bo przecież kurcze pomimo tych kłód pod nogami i przeciwności losu, pomimo swych niedoskonałości daję sobie świetnie radę. Ty też tak możesz :)