Święta, których nie było

W tym roku gorączka świąteczna mnie skutecznie ominęła. A raczej, to ja świadomie i z pełną premedytacją z niej zrezygnowałam. Kupując prezenty kieruje się potrzebami, marzeniami  i pasjami bliskich. Staram się, by były one odpowiednio spersonalizowane. Nie biegam spocona od sklepu do sklepu, tylko siadam wygodnie z kubkiem ciepłej herbaty w ręku i klikam "kup teraz". Nie odmawiam sobie wizyt w centrach handlowych, bo te sklepowe i kiczowate dekoracje oraz świąteczne piosenki w tle mają jakiś taki niepowtarzalny magiczny klimat. Nie chciałam by mnie ominął.

Boże Narodzenie 2016

Porządki świąteczne
Co roku powtarzałam sobie, że wcale nie będę się tak bardzo męczyła przed samymi Świętami. Że nie będę podpierała się ze zmęczenia brodą, byle tylko odhaczyć kolejną posprzątaną rzecz z niekończącej się listy obowiązków. I tyle było mojego gadania, bo na trzy dni przed Wigilią zakasywałam rękawy, a w domu aż się kurzyło. Każda szafka była wypucowana, całe pranie wyprasowane, okna co do milimetra wymyte, kąty odkurzone a podłogi wyfroterowane. Dzień i noc piekłam pierniczki, byle tylko każdy dostał swoją paczuszkę, bo to przecież miłe. I ostatniej nocy styrana kładłam się nie wcześniej niż o 3 czy 4 w nocy piekąc wcześniej jeszcze ciasta i susząc po ciuchu mokre włosy, by nikogo nie obudzić. A potem następnego dnia rozpoczynaliśmy rodzinny wigilijny maraton, by wreszcie o 23 wrócić do domu na ostatnich nogach.

Okładka magazynu vs. Rzeczywistość
Te Święta postanowiłam zorganizować inaczej. To było spore wyzwanie dla mojej mocno pedantycznej i ambicjonalnej natury. Na trzy tygodnie przed Świętami dom powoli zalewała fala świątecznych dekoracji. Za każdym razem, ten Hankowy wielki szczery uśmiech od ucha do ucha mówił wszystko. Każda wydana złotówka i powieszona dekoracja była tego warta. Do ostatniego dnia przed świętami miałam masę pracy. Zamówienia goniły zamówienia. Przyznaję, dom ogarnęłam z grubsza, a o umyciu okien nawet nie pomyślałam. W przeddzień Wigilii zrobiłam dwie szybkie sałatki na śniadanie, omiotłam spojrzeniem dom i ogarnęłam to, co najbardziej kłuło w oczy. Wieczorem zamiast zakasać rękawy i pucować kąty do nocy, wolałam zrobić sobie gorącą kąpiel, nałożyć maseczkę na twarz i oddać się błogiemu relaksowi. I wcale nie było mi żal. Czułam się wspaniale.
Następny dzień rozpoczynał się świątecznym śniadaniem. Co roku mamy nie mniej i nie więcej jak trzy Wigilie i  to się nie zmieni. Mam trzy siostry. Żebyśmy mogły spędzić w Święta choć trochę czasu bez pośpiechu spotykamy się tradycyjnie u mnie na świątecznym śniadaniu. Dekoracje szybko znikają ze stołu za sprawą małych ciekawych rączek. Starannie zapakowane i równiutko ułożone prezenty szybko przejmują dzieci spod choinki. Strzępki papieru do pakowania latają wszędzie po całym salonie. Słychać piski, wrzaski i okrzyki radości. Najmłodsze w rodzinie wyrywają sobie swoje prezenty z rąk. Wszak nie od dziś wiadomo, że ten drugi prezent jest lepszy, niż własny :) Jakieś jajko leży pod stołem. Jedna z dziewczynek właśnie wylała sok na pół pokoju. Tatuś zniknął za drzwiami sypialni testując swój prezent w spokoju. W tle słychać nawet chwilową kłótnię, która kończy się tak szybko jak się rozpoczęła. I tak co roku. A nawet lepiej... Bo przecież dzieci rosną, będą na pewno pojawiały się kolejne. Spokojniej na pewno nie będzie.

prezenty

prezenty dla dzieci




Świąteczna nostalgia
A ja? Ja z jednej strony myślę sobie, że cudownie byłoby mieć takie Święta jak z okładek najnowszych magazynów. Tam wszystko takie piękne, poukładane, czyściutkie. Każda rzecz, najmniejszy drobiazg do siebie pasuje. Na podłodze nie znajdziesz ani okruszka. Nic nie ma prawa wymknąć się spod kontroli. Tylko.....tylko pojawia się po chwili takie zwątpienie, czy to aby na pewno jest prawdziwe? I tak po chwili udaje mi się ocknąć z tych cukierkowych wizji, omiatam wzrokiem tą moją wesołą gromadę i mimo narastającego hałasu w połączeniu z bałaganem nie oddałabym tych Świąt za nic. Daję się porwać emocjom, pstrykam jak oszalała fotki, z których większość i tak pewnie nie wyjdzie. Pomagam swojemu dziecku z ogromną ekscytacją otwierać kolejne prezenty, mimo, że przecież doskonale wiem, co tam się znajduje. I chłonę każda jedną najmniejszą sekundę. I racja, to zupełnie nie są te cukierkowe Święta przebiegające niczym według określonego scenariusza, ale są w każdym calu prawdziwe, z wielkimi emocjami i łezką w oku. Nawet pomimo tych nieumytych okien :)

A Ty? Za jaką rodzinną tradycję świąteczną kochasz każde Święta? A może planujesz jakąś wprowadzić? :)
Copyright © Pewnamama , Blogger