Ratunku moje dziecko mówi!
Pamiętasz jak kilka tygodni po porodzie już nie mogłaś się doczekać, aż Twoje dziecko będzie gaworzyć, przewracać się samodzielnie na brzuch czy siedzieć? Potem z niecierpliwością zastanawiałaś się, kiedy postawi swoje pierwsze kroki. Wiedziałaś, że już lada chwila zacznie mówić, wyczekiwałaś więc zarówno pierwszego słowa, jak i pierwszych wypowiedzianych zdań. To właśnie wtedy zaczęło istne szaleństwo, a Ty stanęłaś przed kolejnym testem cierpliwości.
Sto pytań na minutę
Na pierwsze nieśmiałe "Co to jest?" odpowiadałam z wielkim entuzjazmem. Z czasem pytań pojawiło się więcej. "Co ty robisz?", "Gdzie idziesz?" i tym podobne. I nie było by w tym nic uciążliwego, gdyby nie jeden mały haczyk. Otóż, te pytania są zadawane wciąż i wciąż i wciąż. Słucham swojej córki, jak takiej nakręconej katarynki i odpowiadam, by rozwiać ciekawość. Dwulatka, która wciąż o wszystko pyta. Dwulatka, która chce zrozumieć, co widzi dookoła. Dwulatka, która wszystko co powiem bierze za pewnik. Czasem mam gorszy dzień, a pytań istna lawina. Kończy mi się cierpliwość, chciałabym głośno powiedzieć "PRZESTAŃ!". Zdarza się nawet, że odetchnę głośno lub przewrócę oczami, ale staram się za każdym razem, podkreślam Ci tutaj, bo to istotne, za każdym prawie razem staram się odpowiedzieć na te małe uciążliwe pytanka. Wyjątek stanowi pora spania, kiedy to dziwnym trafem oczy się kleją i nie są w stanie utrzymać opadających powiek, ale buzia jest nieugięta, wciąż pyta i oczekuje odpowiedzi. To jest ewidentna próba zagadanie mnie, więc staram się być twarda i nie odpowiadać. Drugi z wyjątków to faktycznie jakieś dwudzieste z kolei pytanie "Co to jest?" i gdy ja niezmordowanie odpowiadam np. "żyrandol". Owszem może się znudzić, więc odpowiadam pytaniem na pytanie, sprawdzając czy chociaż jest w stanie po mnie powtórzyć. To zazwyczaj ucina dalszy szereg pytań, albo chociaż zmienia obiekt zainteresowań :)
Ratunku dziecko oczekuje odpowiedzi!
Być może jesteś na podobnym etapie lub też za chwilę będziesz. Chciałabym byś miała świadomość, że takie zachowanie jest zupełnie naturalne i potrzebne. Ciesz się tym etapem, bo jest wbrew pozorom cudowny, jak każdy inny. Dzieci rodzą się i z każdym dniem stają się coraz bardziej świadome otaczającego świata, a co za tym idzie są go niezwykle ciekawe. Ciesz się, że dziecko pyta i oczekuje odpowiedzi. To jest początek fantastycznej drogi. A to właśnie Ty jesteś odpowiedzialna za to, by tej ciekawości nie zabić. By zwiększać fascynację, by rozwijać wyobraźnię i by odpowiednio do wieku przekazać informacje. Jeśli już na początku tej drogi jesteś niecierpliwa, lepiej potrenuj i przygotuj się do dalszego etapu. Teraz masz z górki. Następnie w kolejności to "jak zbudowana jest rakieta?", "ile kilometrów jest stąd do kosmosu?, "czemu właściwie pies szczeka?. "dlaczego słońce jest żółte" i wszystkie inne absurdalne pytania świata. Sama widzisz, trudniejsze nie? Wiem, że niektóre pytania zbijają z tropu, a do niewiedzy przyznać się ciężko. Ale najgorsze co możesz zrobić to skłamać, zniechęcić lub olać pytające dziecko. Nie umiesz odpowiedzieć na pytanie? Po pierwsze przyznaj się, a potem zaproponuj wspólne poszukiwanie odpowiedzi. W dzisiejszych czasach, w dobie Internetu to naprawdę pikuś. Rady innych mam, lekarzy, psychologów, niań, gotowe rozwiązania, książki i filmy. To przecież nie jest trudne i uciążliwe. A w dodatku nie masz pojęcia, która z waszych rozmów, będzie miała istotny wpływ na przyszłe życiowe decyzje. Pomóż dziecku otworzyć umysł, by chłonęło świat, nie zamykaj go w pułapce pytań bez odpowiedzi.
Sto pytań na minutę
Na pierwsze nieśmiałe "Co to jest?" odpowiadałam z wielkim entuzjazmem. Z czasem pytań pojawiło się więcej. "Co ty robisz?", "Gdzie idziesz?" i tym podobne. I nie było by w tym nic uciążliwego, gdyby nie jeden mały haczyk. Otóż, te pytania są zadawane wciąż i wciąż i wciąż. Słucham swojej córki, jak takiej nakręconej katarynki i odpowiadam, by rozwiać ciekawość. Dwulatka, która wciąż o wszystko pyta. Dwulatka, która chce zrozumieć, co widzi dookoła. Dwulatka, która wszystko co powiem bierze za pewnik. Czasem mam gorszy dzień, a pytań istna lawina. Kończy mi się cierpliwość, chciałabym głośno powiedzieć "PRZESTAŃ!". Zdarza się nawet, że odetchnę głośno lub przewrócę oczami, ale staram się za każdym razem, podkreślam Ci tutaj, bo to istotne, za każdym prawie razem staram się odpowiedzieć na te małe uciążliwe pytanka. Wyjątek stanowi pora spania, kiedy to dziwnym trafem oczy się kleją i nie są w stanie utrzymać opadających powiek, ale buzia jest nieugięta, wciąż pyta i oczekuje odpowiedzi. To jest ewidentna próba zagadanie mnie, więc staram się być twarda i nie odpowiadać. Drugi z wyjątków to faktycznie jakieś dwudzieste z kolei pytanie "Co to jest?" i gdy ja niezmordowanie odpowiadam np. "żyrandol". Owszem może się znudzić, więc odpowiadam pytaniem na pytanie, sprawdzając czy chociaż jest w stanie po mnie powtórzyć. To zazwyczaj ucina dalszy szereg pytań, albo chociaż zmienia obiekt zainteresowań :)
Ratunku dziecko oczekuje odpowiedzi!
Być może jesteś na podobnym etapie lub też za chwilę będziesz. Chciałabym byś miała świadomość, że takie zachowanie jest zupełnie naturalne i potrzebne. Ciesz się tym etapem, bo jest wbrew pozorom cudowny, jak każdy inny. Dzieci rodzą się i z każdym dniem stają się coraz bardziej świadome otaczającego świata, a co za tym idzie są go niezwykle ciekawe. Ciesz się, że dziecko pyta i oczekuje odpowiedzi. To jest początek fantastycznej drogi. A to właśnie Ty jesteś odpowiedzialna za to, by tej ciekawości nie zabić. By zwiększać fascynację, by rozwijać wyobraźnię i by odpowiednio do wieku przekazać informacje. Jeśli już na początku tej drogi jesteś niecierpliwa, lepiej potrenuj i przygotuj się do dalszego etapu. Teraz masz z górki. Następnie w kolejności to "jak zbudowana jest rakieta?", "ile kilometrów jest stąd do kosmosu?, "czemu właściwie pies szczeka?. "dlaczego słońce jest żółte" i wszystkie inne absurdalne pytania świata. Sama widzisz, trudniejsze nie? Wiem, że niektóre pytania zbijają z tropu, a do niewiedzy przyznać się ciężko. Ale najgorsze co możesz zrobić to skłamać, zniechęcić lub olać pytające dziecko. Nie umiesz odpowiedzieć na pytanie? Po pierwsze przyznaj się, a potem zaproponuj wspólne poszukiwanie odpowiedzi. W dzisiejszych czasach, w dobie Internetu to naprawdę pikuś. Rady innych mam, lekarzy, psychologów, niań, gotowe rozwiązania, książki i filmy. To przecież nie jest trudne i uciążliwe. A w dodatku nie masz pojęcia, która z waszych rozmów, będzie miała istotny wpływ na przyszłe życiowe decyzje. Pomóż dziecku otworzyć umysł, by chłonęło świat, nie zamykaj go w pułapce pytań bez odpowiedzi.