Historia 5 smoków - czyli odsmokowanie dwulatki
Smok, dla jednych zło wcielone, dla innych wybawienie. Niektóre z dzieci nawet nie wiedzą do czego służy. Inne z kolei mają ich w domu co najmniej kilka i żyć bez nich nie mogą. Przychodzi jednak taki moment, że smok nawet jeśli dotychczas pomagał i uspokajał dziecko, to należałoby się go definitywnie pozbyć. Tylko jak, by nie skończyło się to kilkudniową histerią i rozstrojem nerwowym u rodziców?
Około
dwa, może trzy miesiące przed drugimi urodzinami Hania nie rozstawała
się z dwoma smokami. Wszystkich w domu było pięć, ale do każdej drzemki,
zabawy czy spaceru musiała mieć na widoku co najmniej dwa. Bez
znaczenia były kolory, obrazki na nich umieszczone czy firma, musiały
być dwa i już. W pewnym momencie stało się to mocno uciążliwe, zwłaszcza
gdy nie mogło być mowy o drzemce, ponieważ właśnie musiałam przeczesywać
wszystkie kąty w domu, bo moje dziecko miało tylko jednego smoka w ręku.
W końcu zaczęłam od tego, że zebrałam wszystkie pięć smoków w jednym miejscu i pilnowałam, by żaden nigdzie się nie zawieruszył. Potem przez jakieś trzy dni często rozmawiałam z córką, że ma już dwa lata, a to dobry moment by już nie używać smoka. Tłumaczyłam też, że gdy używa smoka nie możemy z nią rozmawiać, bo zupełnie jej nie rozumiemy. Smok mocno zniekształca wyrazy i wypowiadane zdania. Mówiłam, że smoki powodują brzydki zapach z ust, mogą również popsuć ząbki, które codziennie tak dokładnie myje. To były bardzo krótkie, ale częste rozmowy i jednocześnie takie w których ona mogła uczestniczyć i wszystko rozumiała. Po tych trzech dniach lekko nacięłam nożyczkami jeden z pięciu smoków. Gdy Hania to zauważyła przybiegła do mnie rozemocjonowana i oznajmiła co się stało. Sama uznała, że smoka należy wyrzucić. Dopilnowałam jedynie by zrobiła to sama. Następnego dnia to samo stało się z drugim smokiem. W kolejnych z trzecim i czwartym. Każdego dnia zwracałam uwagę na to, że smoków jest coraz mniej. Piątego dnia został wyrzucony ostatni smok. Cały dzień minął spokojnie. Wieczorem Hania upomniała się o smoka, a zaraz sama na głos stwierdziła "Mamo, wyrzuciłam przecież ostatniego smoka, i co teraz?" Po krótkiej rozmowie poszła spać. Tak po prostu zwyczajnie, bez płaczu, histerii czy poszukiwań po kątach. Następny dzień minął bez echa. Zdarza się, że w chwilach jakiegoś focha czy kryzysu przypomina sobie o smoku, ale sama po chwili urywa temat.
Nie mam pojęcia czy gdyby smoków były dwa albo trzy poszłoby równie gładko. Najważniejsze jest dla mnie to, że wystarczyło te pięć dni, by smoki definitywnie pożegnać, i by Hania nie czuła już potrzeby używania ich. Ja już teraz wiem, że smok to nie jest zło wcielone, ale uważam tez, że jeśli dziecko nie potrzebuje go, to naprawdę nie ma co pchać na siłę. Są dzieci, które odczuwają silną potrzebę ssania i ją naprawdę ciężko zaspokoić. Tu smok rzeczywiście może pomóc, o ile nie podajemy go dziecku, gdy faktycznie jest głodne. Ale zabieranie smoka razem z torbą do szpitala i wsadzanie go w buzię już od pierwszej czy drugiej doby już dobrym pomysłem nie jest. Poczekaj trochę zanim stwierdzisz czy smok to u Ciebie niezbędny pomocnik czy szkodzący gadżet.
C z y s m o k j e s t n i e z b ę d n y ?
Odkąd pamiętam byłam przeciwniczką smoków. Gdy zaszłam w ciążę i zaczęłam kompletować wyprawkę na żadne smoki nawet nie patrzyłam. Po porodzie miałam plan karmić piersią. Pomimo cesarki nic nie stało na przeszkodzie. Już pierwsze karmienie było sukcesem, dziecko ładnie się przyssało, nie było żadnych powodów do zmartwień. Po powrocie do domu karmiłam na żądanie. Wiedziałam, że na początku może to oznaczać, bardzo częste przystawianie do piersi. Ale w moim przypadku wiązało się to również z tym, że wychodząc na jakikolwiek spacer musiałam po maksymalnie 30 minutach szukać jakiejś ławki, bo moja córka gdy chciała jeść, oznaczało to tu i teraz, inaczej usłyszą ją wszyscy w promieniu kilku kilometrów. Nie mogłam wyjść z domu sama nawet n godzinę, bo tatuś dzwonił zrozpaczony, że mała jest w takiej histerii jakby co najmniej pół dnia nic nie jadła. Po dwóch miesiącach stało się to mocno uciążliwe. Córka często ulewała, miała problemy z brzuszkiem, ale jednocześnie domagała się coraz częstszych karmień. Gdy skończyła 3 miesiące, postanowiłam iść do sklepu i sprawdzić, czy w moim przypadku smok pomoże.
S i l n y o d r u c h s s a n i a a p r z y z w y c z a j e n i e
Po zakupie smoka mój problem zniknął natychmiast. Moja córka była tak spokojna, że byłam w szoku. Wszystko przez to, że miała tak silny odruch ssania. Nastała cisza, spokój, brak płaczu, zero stresu i karmienie co 3/4 godziny. Problem z ulewaniem również zniknął. Okazało się, że moja córka owszem lubi bliskość mamy, tulenie i kołysanie, ale nie ma potrzeby wiszenia przy piersi przez cały czas. To była dla nas wielka ulga. Udało się odnaleźć i nauczyć nowej organizacji dnia, a spacery zaczęły przynosić radość. Starałam się używać smoka tylko w sytuacjach tego wymagających. Nie chciałam by był on używany przez cały czas. Jak się jednak okazało, figa z moich planów wyszła. Nawet nie wiem kiedy stał się on nieodłącznym elementem naszych podróży, wycieczek, zabaw, spania, był zawsze i wszędzie. Brak smoka był odczuwalny najdalej po 15 minutach, a my w popłochu przeszukiwaliśmy kieszenie, torby, wracaliśmy do domu albo pędziliśmy do najbliższego sklepu. Aż nadszedł moment, kiedy zdecydowałam, że smoka należy się ostatecznie pozbyć.
O d s m o k o w a n i e
Ukończenie dwóch lat przez moje dziecko to był ten moment, gdy postanowiłam, że to koniec smoka.
Nie tylko z uwagi na wady jakie podają logopedzi:
- smoczek powoduje wady zgryzu
- smoczek powoduje wady wymowy
- smoczek opóźnia rozwój mowy
- ssanie smoczka powoduje infekcje górnych dróg oddechowych
- ssanie smoczka prowadzi do zapalenia uszu
- smoczek jest siedliskiem bakterii.
Dodatkowo
używanie smoczka, zwłaszcza przez starsze dziecko, powoduje bardzo
brzydki zapach z ust, co czasem staje się nie do wytrzymania.
W końcu zaczęłam od tego, że zebrałam wszystkie pięć smoków w jednym miejscu i pilnowałam, by żaden nigdzie się nie zawieruszył. Potem przez jakieś trzy dni często rozmawiałam z córką, że ma już dwa lata, a to dobry moment by już nie używać smoka. Tłumaczyłam też, że gdy używa smoka nie możemy z nią rozmawiać, bo zupełnie jej nie rozumiemy. Smok mocno zniekształca wyrazy i wypowiadane zdania. Mówiłam, że smoki powodują brzydki zapach z ust, mogą również popsuć ząbki, które codziennie tak dokładnie myje. To były bardzo krótkie, ale częste rozmowy i jednocześnie takie w których ona mogła uczestniczyć i wszystko rozumiała. Po tych trzech dniach lekko nacięłam nożyczkami jeden z pięciu smoków. Gdy Hania to zauważyła przybiegła do mnie rozemocjonowana i oznajmiła co się stało. Sama uznała, że smoka należy wyrzucić. Dopilnowałam jedynie by zrobiła to sama. Następnego dnia to samo stało się z drugim smokiem. W kolejnych z trzecim i czwartym. Każdego dnia zwracałam uwagę na to, że smoków jest coraz mniej. Piątego dnia został wyrzucony ostatni smok. Cały dzień minął spokojnie. Wieczorem Hania upomniała się o smoka, a zaraz sama na głos stwierdziła "Mamo, wyrzuciłam przecież ostatniego smoka, i co teraz?" Po krótkiej rozmowie poszła spać. Tak po prostu zwyczajnie, bez płaczu, histerii czy poszukiwań po kątach. Następny dzień minął bez echa. Zdarza się, że w chwilach jakiegoś focha czy kryzysu przypomina sobie o smoku, ale sama po chwili urywa temat.
K u p o w a ć s m o k a c z y n i e k u p o w a ć ?
Nie mam pojęcia czy gdyby smoków były dwa albo trzy poszłoby równie gładko. Najważniejsze jest dla mnie to, że wystarczyło te pięć dni, by smoki definitywnie pożegnać, i by Hania nie czuła już potrzeby używania ich. Ja już teraz wiem, że smok to nie jest zło wcielone, ale uważam tez, że jeśli dziecko nie potrzebuje go, to naprawdę nie ma co pchać na siłę. Są dzieci, które odczuwają silną potrzebę ssania i ją naprawdę ciężko zaspokoić. Tu smok rzeczywiście może pomóc, o ile nie podajemy go dziecku, gdy faktycznie jest głodne. Ale zabieranie smoka razem z torbą do szpitala i wsadzanie go w buzię już od pierwszej czy drugiej doby już dobrym pomysłem nie jest. Poczekaj trochę zanim stwierdzisz czy smok to u Ciebie niezbędny pomocnik czy szkodzący gadżet.