#SiedzęwDomuRobięMani - manicure hybrydowy w najprostszym wydaniu








Wielu mamom wyjście do kosmetyczki przynosi korzyści na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, dbanie o siebie. Pomalowane paznokcie, wycięte skórki, wymasowane dłonie, my mamy, nie mamy na taką regularność czasu w domu. A przynajmniej większość z nas. Gonimy od rana, śniadanie, zabawa z dziećmi, obiad, zabawa, sprzątanie, szybka kawa i herbata, sprzątanie, spacer i tak w kółko. Wyjście do kosmetyczki to też chwila oddechu, rozkoszowanie się spokojem, ciszą, rozmowa z kimś, kto ma więcej niż 100 cm wzrostu i jego zasób słownictwa nie ogranicza się jedynie do "mamo, nudzi mi się", "mamo, jestem głodna", "mamo, kup"... To odskocznia i złapanie balansu między domem, a sobą samą. Dla mnie tak było......a potem nastały trudne czasy.



Koronawirus zdominował nasze codzienne życie i domową organizację. Ale nie musisz się skupiać na wyliczaniu wad i narzekaniu, #zostańwdomu, ale wykorzystaj ten czas jak najlepiej. Możesz pierwszy raz upiec chleb albo chałkę, możesz zrobić w końcu ciągle odkładany w czasie remont w domu, możesz obejrzeć cały sezon serialu, który obejrzeli już wszyscy Twoi znajomi, możesz zrobić kurs online na który ciągle brakowało Ci czasu, możesz też spróbować samodzielnie zrobić hybrydy. Jeśli masz dwie lewe ręcę (jak ja!) i zawsze myślałaś, że to nie dla Ciebie, to tym bardziej musisz spróbować.


Marka Semilac znalazła na to świetny sposób. Wprowadziła na rynek nowy, innowacyjny produkt, jakim są markery Semilac One Step Hybrid. Piękne paznokcie są w zasięgu Twoich rąk. I piszę to ja - która ma dwie lewe ręce i wolę je oddać doświadczonej kosmetyczce. Ba! Ja nawet kiedyś miałam kosmetyczny epizod, ponieważ pracowałam w salonie kosmetycznym jako recepcjonistka. I żadne kosmetyczne terminy nie są mi obce. Ale samodzielny manicure w moim wydaniu.....powiedzmy delikatnie, do najładniejszych nie należał.


Tym razem, zaopatrzona w odpowiedni sprzęt z moją wierną pięcioletnią towarzyszką zaplanowałyśmy prawdziwie artystyczno - kosmetyczny dzień. Ona uzbrojona w plastelinę i kartkę dawała upust swoim plastycznym zdolnościom. Ja, z całą gamą obaw, przystąpiłam do tworzenia. Wszystko zajęło mi około godziny. Zaczęłam od nadania kształtu paznokciom, potem odsunęłam skórki (samodzielne ich wycięcie groziło opłakanymi skutkami), potem zmatowiłam i odtłuściłam paznokcie, a potem przygotowałam jeden z markerów do użycia. Nałożony lakier utwardziłam w lampie. Moje kolory są dosyć jasne, więc na każdym paznokciu nakładałam po 3 warstwy. Oczywiście po nałożeniu każdej pojedynczej warstwy, lakier utwardzałam. I koniec! Wspomagałam się filmikiem instruktażowym, więc obyło się bez żadnej wpadki!


Być może to nie zastąpi wizyty u kosmetyczki (gdy to będzie już możliwe), ale te markery są tak proste w użyciu, że dla osób, które lubią mieć zadbane dłonie i pomalowanie paznokcie, to fantastyczny patent na przetrwanie tej nietypowej sytuacji pandemicznej w Polsce.



P.S. A pomysł na spędzenie z córką kosmetycznego dnia to był strzał w 10! Skończyło się na tym, że także samodzielnie sobie pomalowała paznokcie (oczywiście zwykłym lakierem) i wyszło jej to całkiem nieźle. Planujemy powtarzać takie dni regularnie :)




















*Wpis powstał we współpracy z marką Semilac










Copyright © Pewnamama , Blogger